W uszach szumiała mi krew, a przed oczami miałam białe plamki. Z tego co widziałam został tylko zamazany obraz. Moje palce przeszywał niemiły dreszcz, który szedł w górę ciała. Skóra schodziła mi płatami. Umarłam? Nie wiem, ale na pewno juz nie jestem przytomna.
***
-Aaaaaaa! - piszczałam gdy się obudziłam. Nie byłam u siebie, na pewno, ale Lady tu była. - Co za chory psychicznie pies! Cholera, dlaczego leżę na jakiś chwastach?
Nie wiedziałam co się stało. Moje oczy... Mój wzrok był jakiś inny. Suczka nie wyglądała tak jak wcześniej. Teraz jej sierść była wyraźniej bardziej lekko brązowa niż ruda. Miała więcej małych szczegółów, których nie potrafię opisać. Choćby ten blask...
-No co sie gapisz jak sroka w gnat? - usłyszałam głos. Rozejrzałam się. Oprócz mnie nikogo tu nie było. - Tu jestem, idiotko.
Spojrzałam zdziwiona na psa. Myślałam, że zemdleję.
- Zatkało kakao? No dobra, dobra nie gadaj już tyle, bo nic mi nie dajesz powiedzieć.
-Chwila! To moje powiedzenia! - wrzasnęłam. - Jak śmiesz je tak bezczelnie wymawiać?! O Boże, ja gadam z psem!
Dlaczego mój głos był taki piskliwy? Nigdy się tak nie denerwowałam. Starałam się nic nie brać na serio i na nikogo nie liczyć. Starałam się być oziębła.
Przeżegnałam się. Nigdy nie byłam zbytnio pobożna. Może Bóg na serio istnieje. Niedobrze mi - stwierdziłam z smutkiem.
- Bóg ci tu juz nic nie pomoże. Widziałaś ty się, w ogóle?
Czemu miałabym siebie nie widzieć? Chyba normalnie wyglądam. No, chyba. Spojrzałam na swoje ręce. Odwołuje! Nie wyglądam normalnie! Moja skóra była delikatnie niebieska, paznokcie miałam całkiem błękitne. Palce wydłużyły się, co wyglądało okropnie. Potarłam dłonią o dłoń. Nie do wiary! Byłam... byłam... Byłam śliska!
- Coś ty mi zrobiła!? - wrzasnęłam na psa.
- O, Roszpunka sie obudziła.
Znowu jakiś głos. Może ja...Jestem w psychiatryku? Albo sie naćpałam? Nie... Nigdy nawet nie widziałam morfiny albo kokainy. Czy czegoś...
- Czy ja jestem w psychiatryku? - spytałam nieśmiało nie odkręcając się.
-Nie. - odpowiedział twardy, niski głos. - Ale wariatkowem można to nazwac.
Myślałam, że opadnie mi szczęka. A jednak! Jednak mam zwidy! Jestem normalna, nie jestesm sliska. Na pewno. Zeszłam z czegos co przypominało łózko z wodorostów. Nadal nie widziałam mojego rozmówcy. Zauważyłam, że nie mam butów. Postanowiłam się odkręcić, ale zamiast tego przewróciłam się.
- A jednak! - wrzasnęłam. - Jednak jestem śliska! Niemożliwe, bym wywaliła sie na suchej podłodze! Absurd!
Usłyszałam śmiech. Podniosłam wzrok i ujrzałam dorosłego mężczyznę. Hmm... mężczyznę? Miał szare włosy i całkowicie białą skórę, fioletowe małe oczy. Ubrany był na czarno. Mimo wszystko wydawał mi się piękny.
- Małe pierdółka. - rzekł i podał mi rękę by pomóc mi wstać.
Jego reka była strasznie zimna, sucha. Znowu pomyślałam o tym, że jestem śliska.
-Dziękuję...
-Jesteś naga.
Myślałam, że zeżre mnie upokorzenie. Poczułam jak krew napływa mi do policzków.
-Gdzie moje ubrania!? Co mi zrobiliście?!
Udawał, że nie słyszał. Wziął mnie za dłoń i prowadził gdzieś. Nie chciałam mu się sprzeciwiać. Był taki piękny...
Uspokój się, głupia.
Stanęłam. Coś mówiło w mojej głowie!
Nie coś tylko ktoś.
Kto? Kim jesteś? Uciekaj od moich myśli!
Nie.
-Chodź, Tifanio. - popędził kogos mężczyzna.
-Tii..Tifanio?
-Przeciez ty jesteś Tifania!
-Nie, ja jestem Nacy!
Jesteś Tifania, czy ci się to podoba czy nie.
Przestań gadać w mojej głowie.
Nie.
Już miałam coś powiedzieć, ale mój przewodnik pociągnął mnie za rękę.
-Dlaczego mówisz na mnie Tifania? - zapytałam nieśmiało.
- Bo tak się nazywasz.
-Nie na...
-Cii... Jesteśmy już blisko.
sobota, 16 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Święta, święta i po świętach. Ale czeka nas Sylwester i Nowy Rok.
OdpowiedzUsuńMachnęłam sobie takie krótkie opowiadanie, na temat Balu Sylwestrowego z czasów mojej młodości. Nie jest to moja historia, ale przyjaciółki.
Jeśli ktoś ma ochotę zagłębić się w tamte klimaty, to zapraszam do przeczytania.
http://wandasewiol.blogspot.com/2013/12/bal-dla-bogaczy.html
Zapraszam na : http://moje-opowiadanie-mnjw.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń