- Zdrajczyni! Chamka jedna! Szmata
Nic nie odpowiedziałam, ale Charles odpowiedział. Walnął mu w twarz kulą, wyglądała jak taka do kręgli. Moja ręka znowu zbliżała się do ust więc wybiegłam stamtąd i pognałam do lasu. Tam dorwałam potężnego jelenia. Nadal byłam głodna! Skusiłam się na drugą porcję. I przeszło. Kiedy zamknęłam oczy ujrzałam swoją mamę. Jak ja mogłam?! Dalej nie mogę się z tym pogodzić. Zaczęłam już wracać a wtedy przybiegło czterech mężczyzn i Dalia. Wzięli mnie i zanieśli do Charlesa. Upuścili na podeście pełnym kolców. Na szczęście miałam twardą skórę i nic mi się nie stało. Charles odezwał się
- A więc mówisz że połknęłaś proszki i stałaś się wampirem tak?
- No tak... - odpowiedziałam
- I zabiłaś swoją matkę tak?!
- Tak!
- A wy jak mogliście podać jej te tabletki?! Znacie przecież prawa wampirów. Zostajecie skazani na śmierć.
Kiedy usłyszałam wyrok to mnie zmroziło. Czyli nie można było "tworzyć" nowych wampirów. Ciekawe. Dalia przyniosła wielki palnik gazowy i kazała mi odejść z kolców. Podpaliła je palnikiem a służba wrzuciła do ognia bandę Bogdana. Widziałam jak płonęli ale jakoś nie robiło to na mnie wrażenia. To może poza tym że tryskała z nich niebieska krew. Został po nich popiół. Charles podszedł do mnie i powiedział:
- Od teraz jesteś jedną z nas. Witaj! Jednak najpierw poznasz wampirze zasady...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz